7 czerwca 2013

1000 lat po Ziemi, a jednak...


 

 
Tym razem zacznę troszkę inaczej.

Z zasady zanim coś napiszę lubię poczytać co nieco o danej produkcji. Zagłębiając się w treści na temat filmu "1000 lat po Ziemi"/ "After Earth" w oko wpadło mi nazwisko reżysera: M. Night Shyamalan. Brzmi coś podejrzanie znajomo...no tak! Przecież to ten gościu, który stworzył takie "cuda" jak: "Ostatni władca wiatru"  czy  "Zdarzenie". Pomyślałem, że już jest źle, no ale przecież w swoim życiu musiał nakręcić coś za co nie dostał Złotej Maliny, prawda?. Tak więc szukałem dalej. Jest! Jest! Jest! horror "Znaki".  Fajny, klimatyczny film, miejscami nawet da się bać. Jeżeli "After Earth" jest na podobnym poziomie, to powinno być ok.

Przez godzinę nagromadziła się jednak taka masa negatywnych opinii o tej produkcji, jakiej już dawno nie widziałem (chyba od Kac Wawy).  Stwierdziłem jednak, że nie ma się co przejmować i po prostu należy jak zwykle oglądnąć film i samemu wydać wyrok.

Zostałem nieźle zaskoczony, niestety nie miło. Mój ulubiony aktor, Will Smith, przez większość czasu siedział i nic  nie robił. Niemal cała gra przypadła synkowi, który akurat nie przejął talentu po ojcu. W ogóle szkoda się wypowiadać na temat gry aktorskiej, która może i z technicznego punktu widzenia była dobra, ale niestety reżyser swoim idiotycznym zamysłem nie pozwolił aktorom na wyrażanie jakichkolwiek głębszych emocji. Może ma to jakiś tam związek z fabułą- Senior gra generała Cyphera Raige'a, który jako oddany swojemu zawodowi żołnierz opanował strach (co w konsekwencji mogło doprowadzić do odrzucenia uczuć), ale błagam ... jak można nie dać upustu możliwościom takiego kozaka.

Sam pomysł na fabułę też nie należy do skomplikowanych:

Ok synu, trafiliśmy na Ziemię, gdzie wszystko co oddycha chce nas zabić. Jest tu bardzo niebezpiecznie. Bardzo!  Zwłaszcza dla takich chłopców jak Ty. A teraz mam dla Ciebie 2 wiadomości. Zła- nie mamy nadajnika żeby wezwać pomoc. Dobra-wiem gdzie on jest. Musisz tylko tam pójść i go odzyskać.
Really?


Efekty specjalne bez szału (jakoś się nie dziwię). Nie mniej jednak da się z tym żyć. Widywaliśmy już gorsze rzeczy, więc nie będę się czepiał. Po prostu średni poziom.

Ogólnie nie polecam. No chyba, że macie 20zł do wywalenia w błoto, albo jesteście gotowi czekać na tę całkowicie niespodziewaną chwilę, gdzie posępny ojciec odnajduje w sobie ciepełko i zaczyna doceniać synka.

Dobra rada dnia: "After Earth" obejrzyjcie w necie, a do kina idźcie na coś innego lub po prostu na spacer.


Ciekawostka: Will Smith jest pomysłodawcą historii filmu. Na początku jednak zakładał, że będzie on o ojcu i synu, których samochód rozbija się w górach, z dala od cywilizacji. Następnie młodszy z bohaterów miał wyruszyć na poszukiwanie pomocy dla okaleczonego taty.
Jakiś czas po powstaniu tej koncepcji Will uświadomił sobie, że o wiele ciekawiej byłoby zmienić czas akcji na tysiąc lat po tym jak rasa ludzka opuściła Ziemię. Pomysł może i wydawał się dobry, ale niósł za sobą wzrost kosztów. Czym są jednak miliony dolarów gdy ma się natchnienie.


A Wy co sądzicie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz