5 lipca 2013

Współczesny Robin Hood

 
Skończyłem właśnie oglądać pierwszy sezon serialu telewizyjnego Arrow


Jest to historia miliardera Olivera Queen’a, który w wyniku katastrofy statku trafia na wyspę, i  przebywa tam  przez 5 lat. Ostatecznie udaje mu się wrócić do rodzinnego Starling City, gdzie bez większych problemów mógłby się beztrosko bawić, jak to dotąd robił. Tak jednak się nie staje. Nasz bohater podczas przymusowych wakacji doznał przemiany wewnętrznej. Za dnia wciąż jest tym samym nieodpowiedzialnym playboyem, jednak w nocy, wyposażony w łuk i strzały, rozprawia się z osobami, które „zawiodły miasto”.
To tyle względem fabuły. Historia jak widać do skomplikowanych nie należy i według mnie z czasem wcale nie poważnieje. Zdarzają się zwroty akcji, lecz są one tak oczywiste, że aż szkoda o nich wspominać.
 
Przyjrzyjmy się bliżej protagoniście. Jeżeli interesowaliście się kiedyś uniwersum DC Comics, to zapewne już wiecie, kim jest nasz kolega. To nikt inny jak Green Arrow. Mamy więc  dość znanego mściciela w alternatywnej wersji, wykonanej na potrzeby serialu.  Oferuje on nam dość sporą dawkę akcji, przemyśleń wewnętrznych i oczywiście strzelania z łuku. Trzeba przyznać, że to dość  stereotypowe podejście do odtworzenia bohater komiksowego. Niektórym może to przeszkadzać, mnie jednak jak najbardziej pasuje. Nie przepadam za zbytnim unowocześnianiem tego typu postaci. Batmana czy Spidermana poznaliśmy w większości będąc dziećmi i pokochaliśmy dzięki  ich specyficznym charakterom i zachowaniu. Nie wiem jak inni, ale ja właśnie te pierwowzory uznaję za najciekawsze.
 
 
 

 
 
Skoro o dokonywaniu zmian mowa, to jednej rzeczy nie mogę pominąć. W oryginale Green Arrow nosił charakterystyczną dla uniwersum, małą, czarną maskę i oczywiście kaptur. Tutaj jednego z tych podstawowych elementów zabrakło. Którego? Niestety właśnie tej maski. Teraz zamiast niej, facet po prostu maluje sobie zieloną obwódkę w okolicy oczu i zakłada kaptur. Wiem, że doszukiwanie się realizmu w tego typu produkcjach jest głupotą, ale błagam… Nierzadko Oliver musi ratować z opresji jakiegoś znajomego/znajomą a  nawet ex-dziewczynę. I co? Nic. Absolutnie wszyscy dają się zwieść tak doskonałemu przebraniu. Genialne.
Ogólnie rzecz ujmując serial jest taki sobie. Nie można o nim powiedzieć, że zaskakuje widza zawiłością fabuły, bo tak nie jest. To co stanie  się w kolejnych scenach, w większości wypadków można łatwo przewidzieć. Zdarzenia w odcinkach są ułożone liniowo: kłopoty-działamy-rozwiązujemy problem, nie zapominając o słowach pogardy „Ty X zawiodłeś to miasto”. Tak na prawdę, jedynymi elementami trzymającymi mnie przy monitorze były ciekawie ukazane wstawki retrospekcyjne z czasów pobytu Queen’a na wyspie. 
Zawiodłem się na tej produkcji i to tyle w temacie.
 
 
 
Oglądaliście? Jakie jest Wasze zdanie?
 
Bezpośrednio: lajkujcie, obserwujcie, komentujcie- to działa motywująco
Codziennie nowości na FanPage

 
 

2 komentarze:

  1. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Więcej znajdziesz tutaj : http://adgjh.blogspot.com/2013/07/liebster-blog-award_5.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam. Nie byłam w stanie dokończyć pierwszego sezonu. Banał. Teksty tandetne, że aż boli. Czysty kicz, ale bynajmniej nie w dobrym wydaniu jak np. Avengersi.

    OdpowiedzUsuń