Skończyłem właśnie oglądać pierwszy sezon serialu
telewizyjnego Arrow
Jest to historia miliardera Olivera Queen’a, który w wyniku
katastrofy statku trafia na wyspę, i
przebywa tam przez 5 lat.
Ostatecznie udaje mu się wrócić do rodzinnego Starling City, gdzie bez
większych problemów mógłby się beztrosko bawić, jak to dotąd robił. Tak jednak
się nie staje. Nasz bohater podczas przymusowych wakacji doznał przemiany
wewnętrznej. Za dnia wciąż jest tym samym nieodpowiedzialnym playboyem, jednak
w nocy, wyposażony w łuk i strzały, rozprawia się z osobami, które „zawiodły
miasto”.
To tyle względem fabuły. Historia jak widać do
skomplikowanych nie należy i według mnie z czasem wcale nie poważnieje.
Zdarzają się zwroty akcji, lecz są one tak oczywiste, że aż szkoda o nich
wspominać.
Przyjrzyjmy się bliżej protagoniście. Jeżeli
interesowaliście się kiedyś uniwersum DC Comics, to zapewne już wiecie, kim
jest nasz kolega. To nikt inny jak Green Arrow. Mamy więc dość znanego mściciela w alternatywnej
wersji, wykonanej na potrzeby serialu.
Oferuje on nam dość sporą dawkę akcji, przemyśleń wewnętrznych i
oczywiście strzelania z łuku. Trzeba przyznać, że to dość stereotypowe podejście do odtworzenia bohater
komiksowego. Niektórym może to przeszkadzać, mnie jednak jak najbardziej
pasuje. Nie przepadam za zbytnim unowocześnianiem tego typu postaci. Batmana
czy Spidermana poznaliśmy w większości będąc dziećmi i pokochaliśmy dzięki ich specyficznym charakterom i zachowaniu.
Nie wiem jak inni, ale ja właśnie te pierwowzory uznaję za najciekawsze.
Skoro o dokonywaniu zmian mowa, to jednej rzeczy nie mogę
pominąć. W oryginale Green Arrow nosił charakterystyczną dla uniwersum, małą,
czarną maskę i oczywiście kaptur. Tutaj jednego z tych podstawowych elementów
zabrakło. Którego? Niestety właśnie tej maski. Teraz zamiast niej, facet po
prostu maluje sobie zieloną obwódkę w okolicy oczu i zakłada kaptur. Wiem, że
doszukiwanie się realizmu w tego typu produkcjach jest głupotą, ale błagam…
Nierzadko Oliver musi ratować z opresji jakiegoś znajomego/znajomą a nawet ex-dziewczynę. I co? Nic. Absolutnie
wszyscy dają się zwieść tak doskonałemu przebraniu. Genialne.
Ogólnie rzecz ujmując serial jest taki sobie. Nie można o nim
powiedzieć, że zaskakuje widza zawiłością fabuły, bo tak nie jest. To co stanie
się w kolejnych scenach, w większości
wypadków można łatwo przewidzieć. Zdarzenia w odcinkach są ułożone liniowo:
kłopoty-działamy-rozwiązujemy problem, nie zapominając o słowach pogardy „Ty X
zawiodłeś to miasto”. Tak na prawdę, jedynymi elementami trzymającymi mnie przy monitorze były ciekawie ukazane wstawki retrospekcyjne z czasów pobytu
Queen’a na wyspie.
Zawiodłem się na tej produkcji i to tyle w temacie.
Zawiodłem się na tej produkcji i to tyle w temacie.
Oglądaliście? Jakie jest Wasze zdanie?
Bezpośrednio: lajkujcie, obserwujcie, komentujcie- to działa motywująco
Codziennie nowości na FanPage
Nominowałam Cię do Liebster Blog Award. Więcej znajdziesz tutaj : http://adgjh.blogspot.com/2013/07/liebster-blog-award_5.html
OdpowiedzUsuńOglądałam. Nie byłam w stanie dokończyć pierwszego sezonu. Banał. Teksty tandetne, że aż boli. Czysty kicz, ale bynajmniej nie w dobrym wydaniu jak np. Avengersi.
OdpowiedzUsuń