25 maja 2013

Diabeł też płacze


 



 
 
Spośród gier, w które miałem okazję grać w tym roku na szczególną uwagę zasługuje produkcja firmy Capcom i Ninja Theory pdt. DMC: Devil May Cry. Jest to reboot powszechnie znanej serii slasherów opowiadających historię łowcy demonów Dantego. Czy dobry?  Zdania są podzielone.

 
 
Jeszcze przed premierą gra wywołała liczne dyskusje w środowisku fanów. Przyczyną była znaczna zmiana w wizerunku głównego bohatera, z którą nie wszyscy mogli się pogodzić.

 

 

Zmiana nie była jednak tylko zewnętrzna, ale i wewnętrzna. Syn legendarnego demona Spardy  przerodził się w małoletniego i zbuntowanego przeciwko wszystkiemu gnojka, a po dawnym, wielbionym przez wielu (w tym przeze mnie) półdemonie zostało tylko wspomnienie.

Co jednak nie uległo zmianie to niebywała sieczka jaką robimy z naszych przeciwników przy użyciu różnorodnego arsenału broni. Do dyspozycji oddane nam zostały min. miecz, kosa, topór, demoniczne rękawice, pistolety, shotgun i wiele innych śmiercionośnych zabawek.

 Podróżując przez świat ludzi jak i Limbo (wymiar demonów) odkrywamy tajemnicę naszego dzieciństwa  i tego kim tak na prawdę jesteśmy. I tutaj właśnie duża część graczy przeżyła lekki szok. Mianowicie okazało się, że Dante to już nie półdemon lecz krzyżówka anioła i demona- Nefilim. Żeby było jeszcze śmieszniej, twórcy popełnili tu niezłą gafę, gdyż Nefilimy to giganci urodzeni wskutek obcowania "synów Bożych" z "córami człowieczymi", ale kto by się tam czepiał szczegółów.  W kampanii spotykamy również Vergila (brata bliźniaka znanego z DMC3), razem z którym będziemy zmagać się z "demonicznym systemem", który uciska ludzi i głównym wrogiem Mundusem

Jeżeli chodzi o rozgrywkę (czytaj bezlitosną siekaninę) to jest ona równie miodna jak w poprzednich odsłonach serii. Liczne combosy, bronie i ruchy specjalne sprawiają, że nie można się nudzić. Z czasem opanujemy nowe umiejętności jakimi są moce Anioła i Demona, które drzemią w protagoniście. Będą miały wpływ nie tylko na samą walkę, ale również na sposób przemieszczania się postaci i jej reakcje z otoczeniem. Rozgrywkę jak zawsze w tej serii wzbogaca dobrze dobrana muzyka i klimatyczne cutscenki.
 
 
Pod względem graficznym, część piąta (o ile można ją tak określić) mocno różni się od poprzedniczek. Kolorystyka jest bardziej mroczna, barwy ostre. Lokacje zmieniają swój wygląd w zależności od tego czy demony są świadome naszej obecności, czy też nie, często zaskakując gracza swoją różnorodnością i pomysłowością wykonania.  

Podsumowanie:
Jeżeli szukacie dobrego sposobu na rozładowanie nadmiaru emocji po ciężkim dniu lub po prostu sprawia wam przyjemność robienie miazgi z przeciwników, to DMC: Devil May Cry jest tym czego potrzebujecie.
Jeżeli jednak liczycie na powrót do dawnych czasów i bycie badassem odzianym w czerwień, który wchodzi razem z drzwiami, to radzę się zastanowić, gdyż mimo że dalej będziecie mogli wyczyniać z mieczem niewiarygodne rzeczy, to sposobu bycia nowego Dante już nie zmienicie.


PLUSY:
  • duży wybór broni
  • zaskakujące pomysły na areny walki
  • wielość dostępnych kombinacji ruchów
  • muzyka

MINUSY:
  • nowy Dante, do którego da się przyzwyczaić, ale to jednak już nie to samo
  • fabuła, która z czasem staje się coraz nudniejsza
  • mała różnorodność wrogów i ich zbytnia przewidywalność


OCENA 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz